"Niedaleko pada jabłko od jabłoni", "Matka jest tylko jedna..."

Czym różni się nadopiekuńcza mama od kochającej mamy? Gdzie leży granica? Czy jestem taka mamą?

Często słyszymy: "Ja moje dziecko kocham, dlatego nie chcę, aby płakało i musze przyjść na ratunek". Ratujemy dzieci, gdy się pokłóci z koleżanką z klasy , gdy przeżywa tęsknotę na pierwszym wyjeździe kolonijnym, kupujemy natychmiast zabawkę kolejną, bo inne dzieci takie mają i żeby nie przeżywało frustracji i nie czuło się gorsze…"

I tak przykłady można by mnożyć...

Nadopiekuńcza mama

Nadopiekuńcza mama jest skoncentrowana na dziecku w sposób nadmierny, nie pozwala na popełnianie błędów, na frustrację dziecka, na nadmiernej ochronie. Nadopiekuńcza mama zawsze chce dobrze, ale nieświadomie krzywdzi swoje dziecko, ponieważ ma to destrukcyjny wpływ na jego całe życie. Nadopiekuńcza mama chce chronić swoje dziecko przed wszelkimi niepowodzeniami. Uważa że jej dziecko nie poradzi sobie ze smutkiem, rozczarowaniem, złością. Dbając o nasze dzieci, ratując je w każdej możliwej chwili zapominamy, że nasze dziecko rośnie, a kiedyś odejdzie. Efektem tego może być to, że dziecko boi się samodzielności, nie wierzy w siebie, że da radę, nie wie czego chce, czuje się gorsze lub przeciwnie- lepsze od rówieśników.

Takie matki nie dają dziecku możliwości życia samemu "na własną rękę", przez to zabijają w dziecku jego indywidualność, osobowość i niezależność.

Nadopiekuńcza mama jest osobą, której wydaje się, że może ochronić dziecko przed wszystkimi „złymi” wpływami jego otoczenia, także w życiu dorosłym.

Przyczyną, kiedy matki stają się nadopiekuńcze to m.in. wczesna utrata dziecka, zaburzone relacje małżeńskie, utrata partnera i samotne macierzyństwo, czy urodzenie dziecka wbrew woli rodziny, partnera.

Takie sytuacje sprawiają, że kobieta wszystkie swoje dobre uczucia lokuje w dziecku. Niestety nagromadzenie tych uczuć tworzy pewną więź zależności na linii matka-dziecko, która dla dziecka jest destrukcyjna, ale destrukcyjność ta jest przez matkę nie zauważana.

Taki styl wychowania dziecka można wynieść z domu, rodzinnego, ale także pojawić się może w przypadku osobowości neurotycznej.

Matka o osobowości neurotycznej to matka niepewna, jej rodzicielstwo uzależnione jest od opinii społecznej czy własnych egoistycznych potrzeb. Neurotyczna potrzeba miłości bazuje na poczuciu bezpieczeństwa, rodzic musi czuć, ze dziecko nie będzie go krzywdzić, będzie posłuszne, grzeczne i okazujące swoją miłość i wdzięczność.

Matki takie często cechuje wysoki poziom lęku. Są niepewne swoich kompetencji macierzyńskich, oczekują stałego wsparcia od osób dla nich znaczących i potwierdzania słuszności swoich działań.

Pamiętajmy, że miłość do dziecka to jedno, ale miejmy w głowie to, nie czego ono chce teraz, ale tez czy to będzie dla niego dobre. Nie mylmy rozpieszczania z rozpuszczaniem.

Czy jestem taką mamą?

1. Czy uważam,że moje dziecko wymaga wyjątkowego traktowania , "bo jest wrażliwe". Najczęściej za problemy dziecka obwiniamy: kolegów, nauczycielki, wychowawców w szkole czy na świetlicy, potem na koloniach, później przełożonych…

2. Czy stawiam granicę? Najczęściej brak zasad i konsekwencji z naszej strony. Jeśli dziecko nie ma zasad i ograniczeń, to traci poczucie bezpieczeństwa i wie,że wszystko mu wolno.

3. Czy nie za bardzo ingeruję w przyjaźnie dziecka? Czy uważam, podpowiadam dziecku z kim się ma bawić a z kim nie i nie ośmieszam jego kolegów .Ingeruję w sprzeczki, konflikty między rówieśnikami, aby pomóc. Ok, ale wtedy hamuję proces uczenia się dziecka w rozwiązywaniu sporów.

4. Czy nie za bardzo "pomagam" w odrabianiu lekcji, pilnuję planu lekcji, pakuje tornister itp. To jest ok w I klasie, ale dalej to już dziecko samo uczy się odpowiedzialności za swoje obowiązki a potem dorosłe życie…

Osoba nadopiekuńczą jest zazwyczaj matka , choć bywają także ojcowie, którzy ten styl wychowania wynieśli z rodziny pochodzenia.

Normalne jest to, ze każdy z nas chce być kochanym , docenianym i zdobyć uznanie, ale sa tacy, dla których jest to główne dążenie i zrobią wszystko aby je zaspokoić.

Wiemy, że cudownie jest usłyszeć od własnego dziecka, że jesteśmy najcudowniejszymi rodzicami (w momencie otrzymania 10 tej lalki czy nowego modelu iPhone). Czasem ważniejsze jest usłyszeć, że dziecku jest przykro, że ma żal, że jest rozczarowane i pozwolić mu to wyrazić i o tym z nim porozmawiać spokojnie niż natychmiast zaspakajać jego zachcianki. Wiedząc co dla dzieci w dalszej perspektywie będzie dobre pozwoli nam łatwiej znieść tak normalną frustrację dziecka.

Elżbieta Majtyka-Borek
Psychoterapeuta PTP